środa, 19 listopada 2014

Drugi miesiąc.

19.09.2014r obchodziłam swoje 18. urodziny. Kiedy rano zeszłam, jak co rano na dół, na śniadanie, mój Gastvater czekał już na mnie z życzeniami, własnoręcznie upieczonym sernikiem i prezentem.:)
W ogóle się nie spodziewałam! To było przemiłe z jego strony :) Niestety reszta rodziny była w rozjazdach, dlatego resztę dnia spędziłam z koleżanką na mieście. Oczywiście dobrze się bawiłyśmy i lepszej 18. tak daleko od domu nie mogłam sobie wyobrazić. Kilka dni później zwiedzałam Reichstag z Gastrodziną. Najpierw kawa i ciasto(typowy niemiecki zestaw podczas wyjazdów), a następnie mieliśmy możliwość zwiedzenia Reichstagu,tzn "wędrując" po jego kopule,podziwiając okoliczne zabytki  i słuchając jednocześnie przez słuchawki co widzimy(oczywiście po niemiecku).:)














Następnym ważnym miejscem, które musiałam zobaczyć była oczywiście brama brandenburska.


















Pierwsze dni października spędziliśmy u rodziców mojej Gastmamy w landzie Schleswig-Holstein, ponieważ miało miejsce rodzinne święto, a dokładniej rocznica ślubu jej wujka i cioci. Przyjęcie się udało,cała rodzina była bardzo sympatyczna.:) Korzystając z okazji, byliśmy nad morzem północnym,w miejscu, gdzie podczas odpływu nie ma wody. Coś niesamowitego! Morze bez wody..:)









Moja rodzina uwielbia krewetki, które niestety trzeba obrać...;p Dużo zabawy, ale to nie praca dla mnie:)






Od20 do 31 października w Berlinie miały miejsce Herbstferien(ferie jesienne). 1,5 tygodnia spędziłam u ,,dziadków". Spędzaliśmy razem czas, na lodowisku, czy basenie. Jednak większość czasu byliśmy na wycieczkach. Byłam z rodziną na wyspie Sylt- nad morzem północnym. Przepięknie!



Niesamowite doświadczenie.. W drodze na wyspę, jechaliśmy pociągiem dosłownie przez morze! Niesamowite!

 Samo morze i plaża też robią wrażenie :) W jednym miejscu wyspy, jeśli pogoda na to pozwoli, można zobaczyć z jednej strony morze,fale, a z drugiej miejsce w którym nie ma wody :)
Niestety na plaży jest mnóstwo mew, które atakują cię jeśli tylko masz coś do jedzenia, nie boją się niczego, a dokładniej to my baliśmy się ich.:)








 Przez kolejne dni zwiedzaliśmy pobliskie miasteczka z przepięknymi bydynkami.













Dzień po powrocie do domu, jechałam do Polski, z moimi kolegami (Z Tajlandii i Nowej Zelandii)i koleżanką (z Włoch)z klubu, ponieważ zostaliśmy zaproszeni na 3 dni przez polski klub, współpracujący z niemieckim. Paradoksalnie, musiałam pojechać do Berlina, aby zwiedzić trójmiasto, ponieważ wcześniej byłam tylko raz w Gdańsku.



 Podróż była długa i zabawna:) Przejeżdżaliśmy nawet przez Bydgoszcz. Dziwne uczucie nie wysiadać w swojej miejscowości:p
 Zwiedziliśmy nasze piękne trójmiasto, które zrobiło ogromne wrażenie na moich kolegach :)


Spędziliśmy czas z rodziną, u której mieszkaliśmy, a że byliśmy akurat 1 listopada, naturalnie spędziliśmy ten czas tradycyjnie.

Zwiedziliśmy także Malbork.:)




Oraz przeprowadzono z nami praktyczną lekcję historii.:)






Tak minęło kolejne 1,5 miesiąca pobytu w Niemczech:) Dużo czasu spędziłam na wycieczkach, ale jeśli chodzi o sprawy codzienne,  to w szkole z dnia na dzień lepiej pod względami językowymi, czy poznawania nowych ludzi. A rodzina, im więcej czasu spędzamy razem, tym bardziej się rozumiemy i jak dla mnie,moja rodzina jest cudowna.:)

wtorek, 4 listopada 2014


Hallo!:)
Nazywam się Sandra, mam 18 lat, uczęszczam do liceum nr VIII w Bydgoszczy i od 18.08.2014 jestem w Berlinie, na rocznej wymianie, organizowanej przez Rotary Club. Języka niemieckiego uczę sie od 1 klasy podstawówki. Od zawsze z zamiłowaniem i zainteresowaniem.
Moją przygodę z Berlinem rozpoczęłam o 2.30 w nocy na przystanku autobusowym Zentral Omnibus Bahnhof- an Funkturm.Odebrała mnie moja pierwsza rodzina goszcząca. Pierwsza, ponieważ w ciągu tego roku spędzonego w Niemczech będę mieszkać u 3 rożnych rodzin. Ma to na celu poznanie jak największej ilości obyczajów i tradycji kraju. Pierwszy tydzień =największy stres. Nowy kraj, nowe miasto, nowa rodzina, nowe życie... Od 25.08 uczęszczam do szkoły Carlo-Schmid-Oberschule. Biorę udział w lekcjach na tyle ile jestem w stanie brać, ponieważ nauka przedmiotów po niemiecku nie jest prosta. Aczkolwiek z dnia na dzień jest coraz lepiej. System szkolny w Niemczech różni się od naszego. Ale same lekcje są prowadzone w inny sposób. Jeden główny temat przerabiany jest przez2-3 godziny. U nas zazwyczaj na jednej. Nauczyciel ma więcej czasu na wytłumaczenie czy powtórzenie czegoś. Jedną rzeczą, do której nadal nie mogę się przyzwyczaić i uważam, że to nie zbyt dobry sposób to przerwy. Godzina lekcyjna trwa jak u nas45 min, jednak potem jest teoretyczna5 min. przerwa, a teoretyczna, ponieważ praktycznie jej nie ma. Niektórzy nauczyciele pozwalają w trakcie niej napić się lub wyjść do toalety. Po5min zaczyna się kolejna 45 min. lekcja. Po niej jest30 lub rzadziej20 min. przerwa, która trzeba spędzać na dworze, dopóki nie ma zimy. Jeśli chodzi o kontakt z z rodziną. Wiadomo strasznie trudno na początku było żyć z praktycznie całkowicie obcymi ludźmi. Nowe przyzwyczajenia itd. Ale po 2 miesiącach mogę powiedzieć, że lepszej rodziny goszczącej nie mogłabym sobie wyobrazić. Są pomocni, cierpliwi, opiekuńczy i ciepli. Spędzamy ze sobą dużo czasu. Gramy w karty, chodzimy na spacery, jeździmy na wycieczki, a przy tym wciąż poznajemy siebie nawzajem i spędzamy miło czas. Zwiedzamy dużo, ponieważ jest co zwiedzać. Berlin jest przepiękny. To nie tylko Berliner Mauer

 Brandennburger Tor
Fernsehturm
 Reichstag
czy Berliner Dom
ale także spokojne jeziora i rzeki, czy lasy
Wbrew pozorom Berlin ma wiele takich miejsc, gdzie można blisko natury napić się kawy, o czym wielokrotnie się już przekonałam. W pierwszy weekend( a może lepiej Wochenende) pojechałam z moimi Gastrodzicami do Potsdamu.

Muszę powiedzieć,że jest tam  przepięknie. Zamek, ogromna różnorodność roślin, piękne ogrody, fontanny, a przy tym wszystko zadbane i tętniące życiem.

 Co środę biorę udział w spotkaniach klubu, organizującego wymianę, na których spotykam i poznaje nowych ludzi. Od 5-7.09 byłam na obozie w miejscowości Gnewikow. 60 osób z rożnych krajów z całego swiata. Można było poznać choć trochę tradycje innych krajów. W następna niedzielę byłam z moją Gastrodziną w katedrze berlińskiej (Berliner Dom ) Wspaniałe miejsce.Przy okazji zobaczyliśmy fontanne Neptuna.



















Jakiś czas później miał miejsce w mojej szkole Wandertag- czyli dzień, podczas którego nie ma lekcji, a jest wycieczka jednodniowa w jakieś miejsce. Mój pierwszy Wandertag spędziłam na Olympiastadion. Jako, że jestem fanką niemieckiej piłki nożnej sprawiło mi to wiele radości. Przewodnik opowiadał ciekawie, a sam stadion jest godny podziwu.


























Tak minął mój pierwszy miesiąc w Niemczech :)